Mieszkańcy Turcji na przestrzeni lat przeżyli niewątpliwie trudne chwile z powodu załamań, które przeszła ich gospodarka. Jeżdżąc tam co najwyżej na wakacje niespecjalnie nas Polaków interesują problemy tamtejszej gospodarki. Nie mniej jednak jadąc do Turcji na wakacje, jeżeli nie należymy do osób, które nie opuszczają hotelu, to wybierając się na wycieczkę prawdopodobnie przewodnik wspomni nam również o problemach tureckiej gospodarki i tamtejszej ludności. W pewnym stopniu sytuację obrazuje wykres kursu tureckiej waluty w stosunku do naszej złotówki, która również przecież zaliczyła znaczące osłabienie. Zwykle porównuje się waluty względem dolara lub euro, ale my celowo porównaliśmy do polskiej złotówki.
Jak widać wartość tureckiej liry sukcesywnie spadała na przestrzeni ostatnich lat. Wynikało to oczywiście z wielu różnych czynników jednak trudno nie dostrzec, że olbrzymi wpływ mają tu decyzje polityczne – luźna polityka finansowa i monetarna tureckich władz.
Pomijając już kryzysy gospodarcze, który Turcja przeżyła wcześniej, to nie koniecznie wyciągnęła z nich wnioski. W czasie gdy świat podnosił stopy procentowe i stosował zwaną restrykcyjną politykę monetarną w celu walki z inflacją, Turcja zrobiła odwrotnie i stopy procentowe obniżała stosując ekspansywną politykę monetarną i napędzają inflację oraz spadek wartości swojej waluty.
Polityka monetarna jest kluczowym narzędziem do regulowania gospodarki. Dlatego bank centralny powinien być instytucją niezależną, która stoi na straży wartości waluty i reguluje gospodarkę. Niestety jak widać w Turcji jest takie założenia są fikcyjne, a bank centralny jest zależny od osób sprawujących naczelną władzę, które podówczas miały swoją wizję, nie do końca logiczną ekonomicznie.
Cytując jeden ze skeczów pewnego kabaretu warto by w tym momencie powiedzieć: “…dobrze, że u nas tego nie ma”. Czy aby na pewno?? Może sytuacja jest nieco inna, ale wcale nie taka odmienna. Władze monetarne w Polsce – NBP i Rada Polityki Pieniężnej wielokrotnie podejmowały bardzo złe decyzje monetarne, być może wręcz przeciwne do tego co powinno się w danym momencie zrobić.
Pierwszym przykładem było prawie wyzerowanie stóp procentowych w czasach pojawienia się pandemii Covid. Wówczas wprowadzono restrykcje i zamknięto wszystkich w domach. Tym samym cały zagregowany popyt spadł, a zatem zaczęły spadać ceny. Co wtedy zrobiła Rada Polityki Pieniężnej? Obniżyła stopy procentowe do rekordowego poziomu. Problem polega na tym, że ówczesny kryzys został źle niezdiagnozowany. Nie był to kryzys po stronie popytu, który dodatkowo spędzaliśmy praktycznie darmowymi kredytami i olbrzymią pomocą finansową Państwa, która wpompowała na rynkiem kolosalne pieniądze jako tarcze antykryzysowe, które często trafiały do przedsiębiorstw wcale pomocy nie potrzebujących.
Pojawiły się wówczas informacje od niektórych ekspertów, że jest to błędna polityka i błędnie zdiagnozowany kryzys, który nie dotyczył strony popytowej, a strony podaży wynikający z problemów z łańcuchami dostaw na świecie. Brakowało produktów, część, podzespołów, a sztuczne pieniądze stymulowały popyt, czego skutkiem był wzrost inflacji. Bowiem naturalnym i oczywistym zjawiskiem jest wzrost cen w sytuacji gdy popyt znacznie przewyższa podaż.
Błędów tego typu było sporo. Masowe rozdawnictwo również zwiększało ilość pieniądza na rynku.
Często mówi się o drukowaniu pieniędzy jednak dzisiaj nie należy tego określenia traktować dosłownie. Dzisiaj pieniądz ma bardziej formę elektroniczną. Kluczowa z kolei dal popytu i inflacji jest ilość pieniądza na rynku, która oczywiście uległa znacznemu zwiększeniu w wyniku działań państwa, wszelkich programów socjalnych, osłonowych itp. Strona podaży nawet przy stabilnych warunkach potrzebuje czasu, żeby dostosować się do rosnącego popytu, a tu mieliśmy do czynienia z licznymi i bardzo poważnymi problemami utrudniającymi produkcję i dystrybucję dóbr.
Później agresja Rosji na Ukrainę spowodował wzrost cen żywności i energii, ale oczywiście rząd zamiast gasić dolewał oliwy do ognia. Z jednej strony w końcu pojawiły się podwyżki stóp procentowych. Nota bene zdecydowanie spóźnione, a z drugiej strony rząd nadal zwiększa ilość pieniądza na rynku, wakacje kredytowe, “walka” z inflacją poprzez wprowadzania ciągle to nowych, sztucznych pieniędzy na rynek.
Dość niefortunnym pomysłem było też czasowe wyzerowanie stawek VAT np. na żywność, ponieważ stworzyło to jedynie przestrzeń do szybszego podnoszenia ceny przez sprzedawców, a pomogło nawet nie na moment. Wszystko to pogorszyło też stan finansów publicznych.
Rada Polityki Pieniężnej również poprzez zbyt opieszałe działanie, hamowane zapewne przez bardzo silne naciski polityczne, również wielokrotnie doprowadzała do osłabienia złotówki. Na przykład nie podnosząc stóp procentowych, gdy rynek się tego spodziewał lub podnosząc je zbyt mało, symbolicznie.
Oczywiście presja na zaprzestanie podwyżek stóp procentowych ze strony kredytobiorców również była bardzo poważna. Jedna z drugiej strony na inflacji tracą wszyscy również kredytobiorcy. Nie zapłacą większej raty, ale zapłacą więcej w sklepach.
Tym samym nasz kraj obrał bardzo niebezpieczny gospodarczo kierunek i trudno patrzeć ze spokojem w przyszłość.
Ciemnota i tak nie rozumie co się dzieje.
Że też nikt wcześniej nie wpadł na to, że skarbiec jest nieograniczony i można sobie drukować ile się chce. Całe pokolenia ekonomistów przecież jakieś gusła średniowieczne pociskały, że pieniądz ma mieć niby pokrycie w produkcji.
No będziemy jak Turcja i Grecja. Więcej socjali i drukowania pieniędzy.